Boję się ludzi.
Ostatnio nawet na spacer ciężko mi wyjść.
Zamknęłam się w sobie po stracie wszystkiego. Wszystkiego co miało sens.
Boję się życia.
Życia, którego nikt nie będzie chciał i które ja będę musiała mieć.
Dzisiaj myślałam o śmierci.
Nie mogłam sobie wyobrazić jak to się dzieję, że umierasz. Porównałam to do mdlenia. Na chwilę przed, nie możesz już nic zrobić. Nie panujesz nad ciałem, chcesz się powstrzymać od upadku ale nie dasz rady. BEZSILNOŚĆ.
Bezsilność odczuwam teraz. Chcę coś zrobić ale nie mogę. Muszę sama siebie namawiać do tego. Jak to się dzieje?
Wena przychodzi i szybko odchodzi. A jeśli już odeszła na zawsze? Kurwa, mam egzaminy niedługo. A jeśli już na prawdę odeszła? Jeśli nie przyjdzie w konkretnym momencie to czy będę mogła ją wywołać z pędzlem bądź ołówkiem w ręku? Czy po prostu od niechcenia coś namaluję, może wyjdzie, może nie.
Boli mnie wszystko.
Głowa mi się łamie. Wszystko jest nieważne. Chcę od nowa zdobyć te cztery utracone lata.
A jeśli mi nie wyjdzie? Z życiem.
Chcę żeby mi się udało, chcę żebym została zapamiętana jako ktoś dobry. Nie jak wszyscy mówią "przeciętny", bądź "są lepsi". Chcę być tą lepszą ale to każdy chce.
Strach jest ogromny aż trudno teraz zasnąć. Czeka mnie nieprzespanych kilkanaście nocy. A podczas całego życia kilkanaście tysięcy.
Strach jest za wielki. Trzeba kupić tabletki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz