Przypominamy sobie, co nas łączyło. Co nam się podobało w sobie i dochodzimy do wniosku, że to wszystko było beznadziejne... że kochałam Cię.. a Ty chyba mnie.. ale nigdy nam nie wychodziło. Czemu? Odmienne charaktery? Odmienne wartości?
Na pewno.
Ale pomiędzy nami było tyle namiętności, że nikt się wtedy tym nie przejmował. Byliśmy bo kochaliśmy. A kiedy zaczyna brakować tej emocji, tej namiętności.. zostajesz z niczym. Bo nie ważne czy budowaliśmy ten związek, czy od razu nam to wychodziło. Ważne jest to, że to koniec jego.. nie dlatego, że się nie dogadywaliśmy, a dlatego, że coś umarło.
Umarło uczucie, ponieważ byłeś jaki byłeś. A ja zaczynałam mniej tęsknić.. Coraz mniej..
Ale dalej przecież kurwa tęsknię. Tylko już sama nie wiem za czym.
Jak pomyślę o Tobie to zastanawiam się czemu byłam taka głupia.
A jak pomyślę o Tobie.. to boli mnie, że Ciebie straciłam.
Dalej coś tam mówisz.. coś tam piszesz w liście, a ja nie chce odpisywać.
Po prawie dwóch miesiącach odpisuję. Bo chcę.. ale trochę nie chcę. Nie wiem co napisać, dlatego list jest chłodny, a ja wyrzucam po raz kolejny ten papier. Po co mam się żalić, mówić, że nie tak miało być.. kolejny raz udowadniać Ci, że miałam rację.. Po nic. Dlatego piszę, tylko dlatego żebyś wiedział, że przeczytałam i zrozumiałam. I dziękuję Ci za wszystko i za nic. Bo nauczyłeś mnie ale i zniszczyłeś.
Ja, jako ta romantyczka, dalej myślę o Tobie. Nie tęsknię.. ale myślę. Dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz