I znowu to samo. Znowu wracamy do siebie, zapominając wszystko, co się działo. Znowu nie patrzymy na siebie przez długi czas, bo tak wyszło. Bo w życiu tak jakoś właśnie wychodzi. Nie ma nas chyba. Chyba... Chyba już nie chcę się w to wplątywać. Mam dosyć, a jednak mi żal. Żal tego czego nie mieliśmy, a dążyliśmy do tego. Żal tego, że nie wyszło i znowu trzeba z kimś zacząć, żeby zapomnieć. Zaczynać jest najgorszej. Kiedy zaczynam obraz mam ochotę go rozpierdolić. Ale kiedy kończę.. ta satysfakcja, że coś Ci się udało stworzyć, że coś Ci wyszło i podoba Ci się to. Nie ważne, czy innym, ważne, że Tobie. Sztuka dla sztuki, jak powiedział kiedyś mądry człowiek. Tylko, że to coś innego. Zupełnie innego. I zacząć nie dobrze i skończyć też źle. Najlepiej jest w środku. Chyba, że jest źle to wszystko jest złe. Sam już nie wiesz czy to koniec czy środek. Może nam coś się uda? Może nie? Ciągłe gdybanie, bo na tym polega życie. Myślisz sobie, może będzie lepiej.
No kurwa nie okłamuj się, proszę.
Nigdy nie jest lepiej. I te MOŻE... dosyć może..
Niektóre rzeczy po prostu muszą się skończyć. Człowiek zostaje rozerwany pomiędzy dwoma organami przez które żyje i funkcjonuje, przez które czuje. Najgorsze dwa organy. Romantycy mówią, że dwa, naukowcy, że jeden. I komu wierzyć? Sobie.